sobota, 7 marca 2009

Vavamuffin

JaH, Bless i takie tam na wstępie notki o muzyce miekkich kolan i trzech kolorów :)
taaaak, mam na mysli reggae,raggamuffin i dancehall w wykonaniu skladu Vavamuffin zwanym.
:)
ale od początku [bo "druga zwrotka, zawsze chciałem zacząc od środka" to nie dzis ;) ] kapele poznalam przez... przypadek. Moje zainteresowania muzyczne [phi... brzmi przynajmniej jak zakonczeniu kursu specjalizacyjnego z rozpoznawania rodzajow wina] byly szeroke, glebokie i wiecznie niespokojne natrafilam na sklad, ktory bawi, buja i przekazuje prawdy z zycia ulicy , bez wiekszej duchowosci i szukania w tym wyzszych potrzeb. Milo.. Dodatkowo nie sa bardziej jamajscy od Jamajczyków, co cenie szczegolnie.
Bylam na kilku koncertach [ Ostróda, Katowice, Gliwice, Zabrze] i zawsze bawie sie swietnie. Bujaja na tyle intensywanie, ze po koncertach czlowiek wie ze posiada dwie kamienne lydki, dwa zelazne uda i posladki [ w tym kazdy ucieka w swoja strone] :)
A teraz.... ostania plyta Inadibusu. Oj ciekawym przezyciem jest calośc na ktora sklada sie :
01 Intro by Hornsman Coyote
02 Vavamuffin On The Road
03 Oriento
04 Supamolly
05 Equal Rights
06 Hooligan Rootz07 Recharge
08 Poland Story
09 Amazonian Recall
10 Rub Rumor
11 Natasha from Rush'yah
12 Prawda policyjna
13 Baaba
14 Poor People
15 Dabuday
16 Outro by Hornsman Coyote

ale kazdy z kawalkow jest wisienka na torcie, kupa na kacu rano, kawa we dwoje o zmierzchu na tarasie z widokiem na niezmierzone gorskie lasy [uuuu pojechalam- wychodzi ten romantyzm ahhh] .
Plyta ta utrzymuje w pionie w dlugie zimnowe deszczowo-sniezno-syfiate wieczory, budzi miedzy poranna toaleta i sniadaniem [chyba, ze ktos ubiera sie myjac zeby -jak mnie sie to zdarza - to nie zdarzy zwrocic uwagi..] , uspokoja w momencie przerazliwego blagalnego tonu szefa "gdzieeeeee jesssssstttttttt faaaaaaaaktuuuuraaaa!!!!???" i poprawia humor w zasmrodzonym autobusie pelnym ludzi o wyrazie twarzy cierpietnikow.


Polecam, bo jest kawalek "Baaba" :P


to taki maly , zgryzliwy usmiech z okazji debilnego swieta kobiet, ktore w tym pieprzonym zascianku obchodzi sie tylko JEDEN raz w roku, a nie CODZIENNIE.

tym optymistycznym akcentem koncze, by przywdziac czape z dreadlokami i pobujac sie w pokoju :)

Bless :)